W niespodziewany sposób kończy się środowa sesja Rady Miasta. W wolnych wnioskach głos zabrała Renata Brączyk, przewodnicząca klubu Wspólnoty Samorządowej.
Zaprezentowała ona wniosek popierany przez większość jej klubu w sprawie wprowadzenia „opłaty słonecznej” pobieranej od turystów w kwocie 17 groszy za każdą minutę spędzoną w naszym mieście gdy świeci słońce. Był to oczywiście żart, w którym klub radnych skrytykował wysokość opłat, jakie obowiązywać będą na kołobrzeskim molo. Wspólnota Samorządowa krytykuje m.in. pobierania opłaty od turystów, którzy wnoszą opłatę uzdrowiskową. Dotychczas ta grupa mogła na molo wchodzić za darmo raz dziennie. R. Brączyk mówiła o podniesieniu opłaty uzdrowiskowej do kwoty 6,35 zł za dzień, co ma odbijać się na kieszeni turystów, którzy w zamian nie otrzymają ulgi, z której mogli dotychczas korzystać, a zapłacą 5 zł (bilet normalny kosztował będzie 9 zł, natomiast posiadacze karty mieszkańca wstęp na molo nadal mają bezpłatny). Radna mówiła o drożyźnie panującej w naszym mieście. Zaznaczała, że choćby w Międzyzdrojach molo jest bezpłatne.
Żart wygłoszony przez Renatę Brączyk nie spodobał się radnym Koalicji Obywatelskiej. Radna Zuzanna Hazubska nazwała to wystąpienie skandalicznym. – Powinniśmy dbać o wizerunek miasta – zaznaczała radna wskazując na powagę mandatu pełnionego przez radnych. – Taki apel, pismo jest niestosowne – wskazywał także Dariusz Zawadzki. – Pani dba o turystów, a my o mieszkańców i finanse publiczne – dodawała wiceprezydent Ilona Grędas-Wójtowicz. Z kolei wicedyrektor MOSiR Robert Szpak wyliczał koszty jakie miasto ponosi nie tylko na utrzymanie molo, ale też całego pasa nadmorskiego, czyli 7 mln zł.
Oczywiście „opłata słoneczna” nie zostanie wprowadzona. Wystąpienie radnej Brączyk może wywołać natomiast dyskusję na temat cen panujących w naszym mieście. Czy Kołobrzeg jest drogi? To już pozostawiamy ocenie mieszkańców i turystów.
Poniżej publikujemy pełne wystąpienie radnej Renaty Brączyk.
Jako Wspólnota Samorządowa martwimy się o finanse miasta, dlatego proponujemy wprowadzić opłatę słoneczną. Za każdą słoneczną minutę, pobierajmy 17 groszy od zadowolonych turystów. W końcu, jak drenować im portfel, to zróbmy to chociaż porządnie.
Już samo podniesienie opłaty uzdrowiskowej powodowało wiele kontrowersji, ale zostało wypracowane wspólne stanowisko, ponieważ turysta coś otrzymywał. W rozmowach z małymi przedsiębiorcami słyszeliśmy, że już rok temu wielu gości hotelowych czy pensjonatowych pytało, dlaczego tak drogo. Tłumaczenie, że w cenie otrzymują bezpłatne wejście na molo tłumiło protesty i niezadowolenie.
W tym roku będzie inaczej. Opłata uzdrowiskowa doszła do 6,35 zł za każdy dzień, niezależnie od wieku gościa. Zaakceptowaliśmy to praktycznie jednogłośnie. Jednak nie będziemy akceptować grabieży, jaka teraz ma miejsce. Płatne molo przy opłacaniu opłaty uzdrowiskowej to rozbój w biały dzień. Spójrzmy na liczby.
Bilet normalny – czyli dla osoby, która jest zwolniona z opłaty uzdrowiskowej, a lista tutaj jest zaskakująco krótka, kosztuje 9 zł. Tyle też zapłacą tzw. jednodniowi turyści. Jednak jeżeli turysta już opłaci 6,35 zł za opłatę uzdrowiskową, aby wejść na molo, dopłaci… 5 zł, czyli w sumie 11,35 zł. Jaki jest więc sens, aby korzystał z bazy noclegowej w Kołobrzegu, a nie sąsiadujących miejscowościach, gdzie na start zapłaci mniej za opłatę uzdrowiskową tudzież miejscową, za nocleg pewnie też i za parking, a do Kołobrzegu przyjedzie lub też nie.
Czy ktoś spojrzy globalnie na opłaty w mieście. Podniesione opłaty za parking. Widmo wprowadzenia weekendowych opłat za parkowanie. Płatne toalety. Wysoka opłata uzdrowiskowa, wysoka opłata za wejście na jedną z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji w mieście, jakim jest molo. Wyższa opłata za wejście na Latarnię. Gość turystyczny już na start musi sięgnąć głęboko do kieszeni. Owszem – miasto zarobi, ale czy statystyczny kołobrzeżanin też? Jeżeli turysta wyda tak wiele pieniędzy, które z jego perspektywy będzie grabieżą, czy tak samo chętnie będzie korzystać z restauracji w centrum miasta? W Porcie? Czy wsiądzie na statek? Czy wybierze atrakcje oferowane przez naszych mieszkańców, aby zasilić ich budżet, a tym samym ten sam mieszkaniec zapłaci później podatek w naszym urzędzie skarbowym. Czy może ten turysta stwierdzi, że kupi gotowe danie w np. Lidlu czy Biedronce i odgrzeje sobie w mikrofali w apartamencie. Ciekawe w którym urzędzie skarbowym rozliczają się te dyskonty?
Zasada wzajemności powoduje, że człowiek nie czuje się oszukany, a wręcz jest zadowolony, bo ma wrażenie, że nie przepłacił. Tak było do tej pory. Płacił wysoką opłatę uzdrowiskową, ale od razu miał gotowy złoty bilet – bilet na molo. Skorzysta, bądź nie, ale ma. Teraz zabieramy mu ten dodatek, podnosząc wciąż ceny. Zabierając jedną z nielicznych miejskich atrakcji. Spójrzmy na to z góry. Po co więc ma przyjechać do Kołobrzegu, a nie np. do Pucka, gdzie nie zapłaci złotówki za wejście na molo Może nie jest za długie, ale kołobrzeskie też nie może konkurować swoimi 220 metrami. Chcemy czegoś dłuższego? Nie ma sprawy – Międzyzdroje – 395 m długości. Jak myślą Państwo, ile kosztuje tutaj wejście? Całe 0 zł. Wydaje się uczciwą ceną. Dla każdego.
Owszem, możemy też przytoczyć Sopot, gdzie wejście na molo jest jednak płatne, ale w bardzo podobnych widełkach, jak propozycja w naszym mieście, a opłata klimatyczna o 3 grosze droższa. Jednak to molo ma aż 511 metrów i jest szersze niż nasze. Ciężko tutaj o porównanie, chyba, że finansowe.
Czy o zdanie poproszono tych, którzy będą w pierwszej linii frontu, pobierać opłaty i informować swoich gości, że nie otrzymają bezpłatnego wejścia na molo? Czy pojawiły się w przestrzeni miejskiej jakiekolwiek konsultacje z hotelarzami, operatorami najmu krótkoterminowego czy drobnymi przedsiębiorcami oferującymi pobyty w domach gościnnych czy małych pensjonatach?
Ja odpowiedź znam, bo jako Wspólnota Samorządowa skontaktowaliśmy się z zainteresowanymi z ciągu ostatnich 48 godzin. Mówiąc krótko, niektórzy byli zaskoczeni tym pomysłem, inni nie zajęli żadnego stanowiska. Gdyby popierali ten pomysł, zapewne nie mówiliby o problemach w mieście, jak braku systemu zachęt dla turystów, braku pomysłu na przyciągnięcie turysty po sezonie wakacyjnym, braku czegoś, co turysta mógłby dostać, aby chętnie tutaj wrócić.
Czy po tym sezonie wróci? Tego nie wiemy. Wiemy jednak, że inne miejscowości starają się o pozyskanie turystów, oferując coś więcej niż rosnącą bazę noclegową, rozkopane w sezonie wakacyjnym drogi i płatne molo.
Wróćmy do dyskusji, co możemy zaoferować turystom i mieszkańcom, którzy żyją z turystyki. Już sam COVID-19 pokazał, że nasze miasto rozwija się głównie w tej gałęzi. Jeżeli zabraknie turysty, zabraknie miejsc pracy, a Kołobrzeg stanie się miastem-widmo. Wspomnieniem turystycznej potęgi, zdobywcą nagrody Travelist za najpiękniejsze miasto. Tym nie nakarmimy naszych dzieci.