O sytuacji finansowej Kotwicy Kołobrzeg mówi się w całej Polsce jeszcze więcej niż o słabych wynikach Biało-Niebieskich.
Chociaż prezes klubu konsekwentnie milczy w temacie spraw organizacyjnych, to wiemy, że w Kotwicy znów dzieje się źle. Zaległości finansowe wobec drużyny sięgały blisko trzech miesięcy. Stąd bunt większości zawodników oczekujących na swoje zaległe wypłaty i premie. Piłkarze skierowali oficjalne wezwania do zapłaty, a kibice co tydzień zastanawiają się, czy zespół wyjdzie na kolejny mecz. Tak było również przed meczem z Odrą Opole, ostatecznie przegranym. Skoro klub milczy, to my zdecydowaliśmy się po tym meczu zapytać o całą sytuację trenera Ryszarda Tarasiewicza. Szkoleniowiec nie ukrywał, że choć jego zawodnicy starają się i przykładają do pracy, to ich głowy nie są w stanie odciąć się od problemów finansowych.
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że spływa to po zawodnikach jak po kaczce. Każde problemy, czy to rodzinne czy finansowe wpływają na normalnego człowieka, a co dopiero na sportowców, gdzie muszą ogarnąć dwie albo trzy rzeczy na raz. Staramy się funkcjonować, musimy jak najlepiej wykonywać swoją robotę na treningach, ale nie będę ukrywał, że są problemy sfery mentalnej i psychicznej, walka ze swoimi myślami, a powinna być raczej walka ze swoim zmęczeniem, które jest na boisku. Nie chcę być patetyczny, ale jestem pełen podziwu. Ja podchodzę do życia tak, że pieniądze nie są najważniejsze w życiu, jak już wykonujemy pewien zawód, to musimy podchodzić do tego z szacunkiem, godnością. My musimy dawać przykład ludziom z zewnątrz. Trzeba do końca iść z podniesioną głową, z pewnością siebie pokazywać swoją siłę. Sportowcy tacy są bez względu na dyscyplinę, chyba że już nie mogą, to wtedy klękają – mówił Ryszard Tarasiewicz.
Zaległości w klubie narastały już do tego stopnia, że Kotwicy groził „rozbiór” jeszcze przed zimową przerwą. Według dzisiejszych informacji portalu Weszło, część piłkarzy otrzymała po jednej zaległej pensji i zdecydowała się wycofać wezwania do zapłaty. Tym samym mecz z Pogonią Siedlce nie jest zagrożony. Nadal mówi się jednak o tym, że ze swoich roszczeń nie wycofała się część liderów zespołu, którzy bez problemu znaleźliby pracę w klubach wyżej notowanych od Kotwicy.
Fot. Karol Skiba