Korki, tłumy na plażach i wypełnione po brzegi nie tylko deptaki, ale też restauracje – tak wygląda długi weekend w Kołobrzegu.
Kilka dni wolnego plus w końcu letnia aura – to wystarczyło, by Polacy ruszyli nad Bałtyk. Kołobrzeskie hotele wyprzedały się do ostatnich miejsc. W branży żartowano nawet, że gdyby obiekty dobudowały kilka pięter i podniosły ceny, pokoje i tak by się sprzedały. Pojedyncze wolne miejsca można było znaleźć jeszcze na internetowych platformach służących do rezerwacji noclegów. Pozostały jednak takie, na których cena jednej doby znacznie przekraczała tysiąc złotych, a były i takie, w których za weekend w Kołobrzegu trzeba było zapłacić nawet po 10 tysięcy złotych. Choćby dziś najtańszy apartament w Kołobrzegu oferuje nocleg z soboty na niedzielę za 1144 zł.
Tysiące przyjezdnych to radość dla przedsiębiorców żyjących z turystyki, ale też utrudnienia dla mieszkańców. Wczoraj tłumy skupiały się wokół plaży. Dziś pogoda już jednak nie zachęca tak mocno do plażowania. Otwarte zostały również sklepy. Stąd większy ruch panuje w okolicach galerii Karuzela, ale również w okolicach ul. Koszalińskiej czy na drogach prowadzących do portu obserwujemy obecnie korki. Odradzamy również samochodowe wycieczki do sąsiednich nadmorskich miejscowości. Chyba, że ktoś lubi spędzić sobotę w korku na wysokości Radzikowa czy Grzybowa.
AKTUALIZACJA: Po godzinie 13 ruch samochodowy w mieście jest już sparaliżowany. Jeśli nie musicie wsiadać w samochód, to tego nie róbcie. Okolice ronda Solidarności to jeden wielki korek. Podobnie jest w drodze nad morze, a zator w tym kierunku zaczyna się już na ul. Zwycięzców.