Mieszkańcy dwóch budynków przy ulicy Jedności Narodowej sprzeciwiają się planom inwestycyjnym w ich sąsiedztwie. Ma tu powstać budynek mieszkaniowy z usługami w części parterowej. Inwestor otrzymał już warunki zabudowy tego terenu. Choć jest to działka prywatna, to miasto zleciło jej badanie specjalnym georadarem. Wszystko przez podziemne tunele, których istnienie sygnalizowali mieszkańcy.
Budynki przy ulicy Jedności Narodowej 64 i 66 powstały w 1954 roku dla ówczesnych pracowników Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich „Barka”. Po ponad 70 latach pomiędzy dwoma blokami może powstać nowy budynek mieszkalny z usługami na parterze i garażem podziemnym. Chodzi o miejsce dawnego sklepu PSS Społem. Działkę nabył prywatny inwestor, który złożył do Urzędu Miasta wniosek o wydanie warunków zabudowy tego terenu i po wielu miesiącach je otrzymał.
Mieszkańcy sąsiednich budynków rozpoczęli protest. Spotkała się z nimi wiceprezydent Ewa Pełechata oraz wykonawca specjalistycznych badań tego terenu. Gdy mieszkańcy dowiedzieli się o planach inwestycyjnych w tym miejscu, podnieśli bowiem temat istnienia tuneli, które miałyby prowadzić do jednego ze schronów. Miasto, choć nie jest właścicielem terenu zleciło badanie terenu georadarem, by sprawdzić, co rzeczywiście znajduje się pod powierzchnią ziemi pomiędzy budynkami mieszkalnymi. – Są anomalie, które w dużym stopniu, z prawdopodobieństwem osiemdziesięciu procent wykazują możliwość istnienia tunelu pomiędzy blokiem 64 a 66. Na głębokości około dwóch metrów badanie georadarowe wykazało strop. Nie są to duże szerokości, to jest tak mniej więcej do półtora metra – tłumaczył mieszkańcom Krzysztof Jędrzejczak, wykonawca badań, które wykazały też, że tunel jest częściowo zasypany, a po obu końcach zamurowany.
Mieszkańcy, którzy przybyli na spotkanie nie ukrywali swoich pretensji zarówno do inwestora, jak i do miejskich urzędników, od których oczekiwali ochrony ich interesów. Wiceprezydent Pełechata wskazywała, że to nie miasto sprzedało deweloperowi działkę, a nabył ją od innej firmy. Odpowiadała też na pytanie dlaczego miasto wydało inwestorowi warunki zabudowy pomimo sprzeciwu okolicznych mieszkańców. – Wydanie decyzji o warunkach zabudowy, takiej czy innej jest obowiązkiem prezydenta. Prezydent nie może nie wydać decyzji o warunkach zabudowy, jeżeli wnioskodawca spełnił wszystkie warunki. Wszystko odbywa się zgodnie z przepisami prawa – zapewnia E. Pełechata. Wiceprezydent zaznaczała, że miasto wydając decyzję dla inwestora zabezpieczyło jednak interes mieszkańców zapisem mówiącym o tym, że w przypadku odkrycia w czasie prowadzenia robót powojennych obiektów podziemnych roboty nie mogą być prowadzone.
W czasie spotkania samą inwestycję mieszkańcy nazywali też „potworem architektonicznym”, który zabierze im słońce, tereny zielone i zaburzy okoliczną zabudowę. Na spotkaniu pojawił się przedstawiciel inwestora, który wskazywał natomiast, że warunki zabudowy są dosyć ogólne, a dopiero na kolejnych etapach uzgodnione mają zostać szczegółowe zapisy. Zaznaczał przy tym, że planowany obiekt od istniejących budynków dzieli 16 metrów, co jest zgodne z prawem budowlanym.
Wspólnota mieszkaniowa już wcześniej zaskarżyła decyzję o wydaniu warunków zabudowy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Miejscy urzędnicy tłumaczą, że wydanej decyzji nie mogą już cofnąć. Wszystko zależy więc od decyzji SKO, która będzie miała wpływ na dalsze działania urzędu, jak i inwestora. Co istotne, wspólnota została uznana za stronę postępowania i ewentualne każde dalsze decyzje muszą być konsultowane z mieszkańcami.