Protest na Wojska Polskiego. Chodzi o parkowanie

Kilkudziesięciu mieszkańców ulicy Wojska Polskiego zebrało się w sobotę na placu, który przez kilkadziesiąt lat funkcjonował jako nieformalny parking. Jak wyglądał protest dotyczący planów zagospodarowania tego terenu? Nie brakowało emocji, publicznych oskarżeń, ale też wzajemnych pretensji samych zainteresowanych.

Parking czy park kieszonkowy? Właśnie zagospodarowanie dużego placu budzi wielkie emocje przy ul. Wojska Polskiego. W tej sprawie zebrali się okoliczni mieszkańcy, którym towarzyszyli radni Prawa i Sprawiedliwości.

Zacznijmy jednak od początku. Kością niezgody stał się szlaban, który na wjeździe na plac postawiła sąsiednia spółdzielnia mieszkaniowa. Zrobiła to legalnie, na swoim terenie. Problem w tym, że szlaban stanął na jedynej drodze dojazdowej do placu, który w większości należy do Urzędu Miasta. Miasto utraciło więc dojazd do swojej działki, dlatego próbowało stworzyć drogę od strony garaży nad Parsętą. To nie spodobało się z kolei mieszkańcom najbliższego bloku, którzy nie chcieli zwiększonego ruchu samochodów pod swoimi oknami. Po rozmowach z tymi mieszkańcami urzędnicy zdecydowali, że teren zagospodarują zielenią, jako tzw. park kieszonkowy. Jednocześnie udostępnią do parkowania kawałek terenu przy garażach.

Pojawiliśmy się w sobotę na Wojska Polskiego, by wysłuchać zdania mieszkańców. – Szlaban stanął w tym miejscu dlatego, że w sezonie letnim nie dało się tu zaparkować. Latem turyści urządzili tu sobie darmowy parking i miejsce dla kamperów. Szlaban był zamykany tylko na lato, by mieszkańcy mieli gdzie zaparkować. Każdy z mieszkańców okolicznych budynków mógł kupić pilota i swobodnie tu wjeżdżać. Po sezonie szlaban był ponownie otwierany – opisuje nam jeden z mieszkańców. Wśród zebranych publicznie zabrał głos radny Piotr Buda z Prawa i Sprawiedliwości. Wskazywał on na to, że każde miejsce parkingowe w tej okolicy jest na wagę złota. Zarzucał również urzędnikom działanie niezgodne z wolą samych mieszkańców. Jak zaznaczał, grupa blisko 90 osób oczekuje wstrzymania prac nad tzw. parkiem kieszonkowym.

Wracamy do mieszkańców. Kolejny z nich opowiadał nam, że okoliczne wspólnoty próbowały wydzierżawić od miasta ten teren na własny użytek, właśnie na cele parkingowe, jednak miasto nie dało takiej zgody.

Co na to wszystko urzędnicy? Pod materiałem wideo na naszym Facebooku do sprawy odniósł się Michał Kujaczyński, rzecznik prezydenta miasta: – Problem polega na tym, czy możemy się jako mieszkańcy zgodzić, aby ogólniedostępny teren, należący do miasta, z którego do tej pory każdy mógł skorzystać, został ograniczony do dyspozycji właścicieli jednej nieruchomości. Czy to właściciele jednej nieruchomości mają decydować kto będzie mógł tam postawić samochód, a kto nie, i ile będzie musiał za to zapłacić? W trosce o rzetelną komunikację Miasto zaprosiło radnego Piotra Budę na spotkanie, podczas którego szczegółowo omówiono całą sprawę, w tym: status prawny terenu, okoliczności zamknięcia dotychczasowego dojazdu, działania Miasta po ustawieniu szlabanu przez jednego z właścicieli, projekt nowego dojazdu od ul. Frankowskiego, założenia koncepcji parku kieszonkowego, kontekst urbanistyczny i organizacyjny całej okolicy. Radny otrzymał pełną wiedzę o sytuacji, tak aby miał możliwość spojrzenia szerzej na sprawę i reprezentowania interesu całej społeczności. Jednak w swoim publicznym wystąpieniu radny skupił się na wąskim wycinku zagadnienia, pomijając kluczowe fakty i pełny kontekst, które mają zasadnicze znaczenie dla mieszkańców całego rejonu. Takie przedstawianie sprawy prowadzi do nieporozumień i buduje niepełny obraz sytuacji. Jakie są fakty? Teren przy ul. Wojska Polskiego przez wiele lat był wykorzystywany jako nieformalny parking, mimo że nie był przeznaczony w planie jako parking, nie posiadał wyznaczonych miejsc, nawierzchni ani oznakowania, nie było ustanowionej służebności dojazdu, korzystanie z terenu odbywało się wyłącznie zwyczajowo. Sytuację zmieniło ustawienie szlabanu przez właścicieli jednej nieruchomości, co odcięło Miasto i część mieszkańców od dostępu do tej działki. Miasto musiało odzyskać przejazd, stąd projekt nowej drogi dojazdowej od ul. Frankowskiego. Po analizach i rozmowach również z mieszkańcami zdecydowano, aby dotychczasowy nieformalny parking przekształcić w park kieszonkowy – funkcjonalną przestrzeń zieloną służącą wszystkim mieszkańcom. Miasto bierze pod uwagę interes całej społeczności. W sprawach dotyczących wspólnej przestrzeni kluczowe są fakty, pełny obraz sytuacji i merytoryczne argumenty – a nie emocje chwili czy przekaz oparty na wybranym fragmencie informacji. Mam nadzieję, że radni również kierują się tą zasadą, prezentując mieszkańcom rzetelne i całościowe informacje, a nie polityczne uproszczenia czy narracje budowane na emocjach chwili – napisał rzecznik urzędu.

Dodajmy, że wśród protestujących również pojawiły się osoby, które popierały park kieszonkowy. Były one w zdecydowanej mniejszości, ale i one głośno argumentowały swoje racje: – Tu mieszka wiele osób starszych. Chcemy mieć spokój, a nie kolejne samochody – mówił nam zwolennik parku kieszonkowego.

Jak zakończy się cały spór? Administrator sąsiedniego budynku na pytanie o to, czy byłby w stanie zlikwidować szlaban, gdyby miało to doprowadzić do porozumienia z miastem odpowiedział, że nie zamyka się na rozmowy, natomiast zgodę musieliby wyrazić sami mieszkańcy. Do tematu wrócimy.

Komentarze