“Chcemy więcej!”

 O bohaterach sezonu, sportowym “chamstwie”, dalszych celach klubu, pieniądzach i nie tylko rozmawiamy z prezesem koszykarskiej Sensation Kotwicy Kołobrzeg Kamilem Graboniem. 

Gazeta Kołobrzeska: Rozmawiamy tuż po wygranej batalii o trzecie miejsce. Cel osiągnięty został z dużą nawiązką, bo przed sezonem chodziło o play-off, więc ten brąz chyba satysfakcjonuje mocno?

Kamil  Graboń: Mocno, ale w trakcie sezonu, widząc, jak zespół zaczął grać po pozyskaniu Witalija Kowalenki i Karola Kutty, tę poprzeczkę w klubie sobie podnieśliśmy – do półfinału.

Sobie, czyli wśród działaczy, czy przed zawodnikami też?

Oni sobie sami ją zawiesili wyżej, bo my mówiliśmy o półfinale, a oni o finale. Ich motywować nie trzeba było.

Do finału ciut zabrakło, ale to co nam, kibiciom, zafundowaliście – i jako klub w organizacji meczów na najwyższym poziomie w tej lidze, i jako zespół w walce w każdym meczu – to i tak „mistrzostwo świata”. Dziękujemy!

Trzeba przyznać, że była to naprawdę piękna promocja koszykówki w wykonaniu drużyny. A z takich serii w play-offach, jak nasze z WKK Wrocław i Górnikiem Wałbrzych, każdy kibic koszykówki byłby zadowolony. To daje dużego kopa do działania, żeby jeszcze poprawić się organizacyjnie oraz sportowo. W pierwszym sezonie chcieliśmy jak najlepiej organizacyjnie to zrobić, ale zapomnieliśmy trochę o stronie sportowej. Teraz to połączyliśmy, a w kolejnym sezonie chcemy postawić kolejny krok do przodu.

Bohaterami jesteście wszyscy w klubie, ale moim zdaniem palma pierwszeństwa tu należy się w tym wspólnym waszym dziele  trenerowi Rafałowi Frankowi…

Już kiedyś o tym rozmawialiśmy tu, ale powtórzmy, że jeśli taki sportowy „wariat” zbiera takich samych ludzi jak on, to musi z tego wyjść coś dobrego. Oni znali się, zdawali sobie sprawę z tego, na co się decydują i trener wiedział, na co sobie może pozwolić, układając po swojemu oraz z pomocą Dawida Mieczkowskiego te puzzle. Jakie były tego efekty, wszyscy widzieliśmy.

Słowo prezesa o zespole jako całości?

Może zacytuję tu słowa kapitana Politechniki Opolskiej z wczorajszej konferencji po meczu. Adam Kaczmarzyk powiedział, że on się cieszy, iż mógł grać w zespole takich sportowych chamów – w pozytywnym znaczeniu, którzy walczyli zawsze do końca, nawet przy wyniku minus 20. My też mieliśmy taki zespół…

… a w tym sportowym „chamstwie” chyba troszeczkę lepszy, bo przecież nieznacznie, ale jednak ograliście Opole?

No tak (śmiech). To potwierdziła choćby seria z Górnikiem, gdzie była walka po dogrywkach; gdzie  Górnik miał dwóch centrów po 212 wzrostu i po 130 kilo wagi, a nasi znacznie mniej okazali fizycznie zawodnicy, jak Szymon Długosz, Mateusz Itrich, Witia Kowalenko czy Mikołaj Kurpisz, dawali sobie radę dzięki tej sportowej ambicji. Walczył charakter – tak można podsumować naszych zawodników – i to widzieli kibice, którzy nawet po przegranych meczach zostawali na miejscach i dziękowali drużynie.

Wiadomo, że trybuny zapełniają przede wszystkim dobre wyniki sportowe, ale wasz klub zasługuje na uznanie też za to, że nadążał za tym trendem organizacyjnie, więc w sumie stworzyliście w tym sezonie dla kibiców naprawdę warte poświęcenia czasu i pieniędzy na bilet widowiska. A nasi kibice stworzyli dzięki wam chyba najlepszą w tej lidze publiczność koszykarską…

Mamy porównanie, bo jeździliśmy po całej Polsce. W wielu halach publika ożywała dopiero po np. jakiejś spektakularnej akcji gospodarzy, u nas cała hala włączała się do dopingu od początku. Są oczywiście hale, w których kibiców też można chwalić, ale tak, jak u nas, to nie było w tym sezonie nigdzie.

Ale sama oprawa meczów przygotowywana przez was też jest godna najwyższego uznania…

To zasługa Łukasza Pierzyny (SuseuuSquad) , mojego kolegi jeszcze z liceum, który zaproponował nam organizowanie konkursów podobnych do tych z NBA i wraz ze swoją ekipą naprawdę świetnie to zorganizował. W innych halach nie ma aż tylu konkursów i występów jak u nas. A byłoby jeszcze więcej, gdyby był na to czas. Niestety, przepisy FIBA uniemożliwiają organizowanie dłuższych przerw w grze, jak to ma miejsce w NBA, więc wielu pomysłów nie da się zrealizować w czasie meczu. Ale myślimy o tym, żeby trybuny zapełniały się na godzinę, półtorej przed meczem, po to, by kibice mieli też inne atrakcje niż tylko sama gra. Chcemy odwdzięczyć się miastu, które nam pomogło, które wyciągnęło do nas rękę i dzięki środkom z kasy miejskiej możemy nadal prowadzić ten klub.

Przejdźmy do najbliższej przyszłości sportowej. Trzy tematy – po pierwsze: trener?

Co prawda na nowym kontrakcie brak jeszcze podpisów, ale jesteśmy właściwie dogadani. Jego stanowisko jest takie, że jeśli uda nam się utrzymać tych zawodników, których on nadal tu chce mieć, to dopiero wtedy kontrakt podpisze.

No to płynnie przeszliśmy do drugiego tematu: zawodnicy…

Od poniedziałku zaczniemy rozmowy, najpierw oczekując od trenera listy jego życzeń w tej kwestii, po czym przyjdzie czas na rozmowy z zawodnikami. Są podstawy, żeby zostawić pierwszą piątkę, ale trener zapewne też spoza niej będzie chciał kogoś utrzymać. Chcemy  mu zaufać, bo na to zasłużył. Mocno komplikuje wszystkim klubom konieczność gry w każdym momencie meczu zawodnika U23, bo rynek wartościowych graczy w tym wieku jest bardzo wąski. A trzeba mieć takich graczy, którzy na będą osłabiać gry zespołu, przynajmniej trzech w składzie. Wraz z innymi klubami apelujemy więc do PZKosz o zmianę tego przepisu, ale na razie nie ma stamtąd odpowiedzi. Jeśli to zostanie utrzymane, to okaże się, że kilkanaście klubów będzie walczyło o 6-7 zawodników w tym wieku, dających nadzieję na to, że nie osłabią drużyny. No i też nie znamy jeszcze kształtu rozgrywek pierwszej ligi i nie wiemy, ile drużyn w niej wystąpi, bo jest m.in. koncepcja stworzenia dwóch grup po 12 drużyn. A to wszystko warunkuje działania związane z kompletowaniem składu.

Kwestia trzecia: cel na nowy sezon?

Chcemy więcej. Jeśli teraz zrobiliśmy 3. miejsce, to teraz trzeba być w finale. Nie mówimy o awansie, ale w finale chcemy być i w nim powalczyć.

No to kwestia kluczowa: kasa…

Jeśli chce się więcej, to potrzebny też będzie większy budżet, bo nawet gdybyśmy jedynie utrzymali kadrę taką, jaką mamy, i na tych samych warunkach, to i tak inne koszty bardzo idą w górę. Wspomnijmy jedynie o transporcie, a jesteśmy przecież klubem, który w tej lidze miał najdłuższe podróże na mecze, w sumie prawie 20 tysięcy kilometrów. Będziemy chcieli utrzymać wszystkich obecnych sponsorów i pozyskać kolejnych. To może się udać, gdyż zainteresowanie naszą drużyną jest spore. Wierzymy też, że zostanie z nami na następny sezon  dotychczasowy sponsor  tytularny, czyli Sensation. To też może się udać, bo niedawno właściciel tej firmy sam powiedział: musimy się wzmocnić. A jeśli on utożsamia się z nami, to jest to bardzo cieszące. Dotychczasowa umowa wygasa za dwa tygodnie.

Rozmawiał Sławomir Jasicki

FOT. KAROL SKIBA

Komentarze