Dziecko potrzebuje przewidywalności – szczególnie w tak trudnych momentach

Fakt zostania przedszkolakiem jest „kamieniem milowym” w życiu każdego dziecka. Nowa sytuacja wiążąca się z dużym przeżyciem i silnymi emocjami. Nic więc dziwnego, że niełatwo dziecku odnaleźć się w niej od razu. Jak mu pomóc w tej adaptacji? O tym rozmawialiśmy z Martą Ustianowską – kołobrzeskim psychologiem i edukatorem Pozytywnej Dyscypliny.

Gazeta Kołobrzeska: Dziecko potrzebuje przewidywalności – szczególnie w tak trudnych momentach. Nasza pociecha idzie pierwszy raz do przedszkola. Jak możemy jej w tym pomóc, aby zminimalizować stres i pomoc jej się zaadoptować do nowej sytuacji?

Marta Ustianowska: Myślę sobie, że fakt pójścia do przedszkola to nie jest takie wydarzenie, które się wydarza 1 września To jest taki moment, gdzie my, jako rodzice, potrzebujemy dużo wcześniej przygotować nasze dziecko do tego. Fajnym sposobem jest czytanie dziecku książeczek o przedszkolu. W tych książeczkach jest to wszystko odpowiednio pokazane –  że jest szatnia, że każdy przedszkolak ma swoje znaczki itp.. Wyjaśnia to dziecku rytuały w tym miejscu. Bardzo ważne jest również, żeby dziecko stosunkowo wcześniej oswajać z tym miejscem. Chodzić na spacery wokół przedszkola, czy jak musimy zanieść do sekretariatu jakieś dokumenty, coś podpisać – warto wtedy iść z naszą pociechą albo przyjść i po prostu porozmawiać z panią sekretarką razem z nim. Nie powinno być tak, że my 1 września przychodzimy totalnie do nowego miejsca, obcej placówki. Wtedy dziecko jest zorientowane, nie wie co się dzieje. Dlatego po pierwsze – z przedszkolem zapoznajemy dziecko wcześniej, w rozmowach, we wcześniejszym odwiedzaniu tego miejsca. Gdy dziecko pójdzie w końcu tego 1 września już do przedszkola, możemy posiłkować się tym, co już było. Na przykład tłumaczyć dziecku „O, zobacz, to jest to ogrodzenie, na którym ostatnio liczyliśmy razem kropki”. Dziecko musi kojarzyć, że „Aha, ja już tu wcześniej byłem. Mama i tata wcześniej mi o tym opowiadali, to jakoś wspólnie sobie z tym poradzimy”. I jak sobie to wyobrażam, to dla dziecka niezwykle ważne jest z jakimi emocjami ten rodzic będzie go prowadził do tego przedszkola. To są mikroruchy – mocniejsze ściśnięcie dziecka za rączkę albo drżący głos mamy. Dzieci w nas upatrują, czy mają się bać, czy to jest sytuacja zagrożenia i jakikolwiek stres u nas samych może powodować u niego spotęgowanie jego własnej reakcji. Musimy podejść do tego jak najbardziej autentycznie. Nie jesteśmy przecież robotami, my też się stresujemy i martwimy. Warto wtedy powiedzieć dziecku, że jak mamy jakąś nową sytuację, to my również się stresujemy, zastanawiamy jak to będzie i to jest normalne, że możemy oboje takie emocje odczuwać. Bardzo ważna jest każda nasza rozmowa z dzieckiem o uczuciach i sięganie do przeszłości typu „Pamiętasz, jak jechaliśmy jakiś czas temu na szczepionkę? Oboje się stresowaliśmy, ale daliśmy radę – poradziliśmy sobie”. Dzieciom należy pokazywać i tłumaczyć, że emocje to jest coś normalnego, co przychodzi i odchodzi.

A jak już przychodzi ten pierwszy września. Zaprowadzamy dziecko do przedszkola pierwszy raz i jest wielki płacz. Co wtedy powinniśmy zrobić? Czy powinniśmy się martwić, czy jest to jednak normalny objaw?

MU: Tyle ile dzieci, tyle różnych reakcji. I nie da rady napisać jednego scenariusza, co będzie właściwe 1 września, jako reakcja rodziców. My, jako rodzice, znamy nasze dziecko najlepiej i wiemy, co pomaga mu w trudnych sytuacjach. Jedne dzieci reagują płaczem, inne zastygają – są nieobecne. Każdemu z nich trzeba udzielić tak samo dużo wsparcia. Odpowiadając jednak na pytanie – na każdy płacz należy odpowiednio reagować. Nie powinniśmy myśleć, że jeżeli zlekceważymy płacz, to ułatwimy wejście dziecka do przedszkola. Bo jeżeli we wszystkich innych sytuacjach odpowiadamy na emocje dziecka – przytulamy, rozmawiamy czy po prostu jesteśmy, a nagle ja 1 września zareaguje inaczej, to dla dziecka będzie to podwójnie niezrozumiałe, dlaczego tak się stało. Że rodzic nie dość, że zostawia mnie w miejscu, które jest zupełnie obce to jeszcze zupełnie inaczej się zachowuje. Dziecko potrzebuje przewidywalności – szczególnie w tak trudnych momentach. I musimy po prostu przewidzieć, że prawdopodobnie tego dnia dziecko zareaguje płaczem i powinniśmy odpowiednio zaplanować ten dzień – np. uprzedzić szefa, że możemy się spóźnić – o ile oczywiście mamy taką możliwość. Trzeba pamiętać, że każda zmiana dla dziecka jest trudna, a dzieci patrzą na nas jak na źródło informacji, więc to rodzic musi zdecydować, co najbardziej wspierające będzie dla naszej pociechy w tym momencie, bo rozdygotana, płacząca mama – nie będzie to dobra informacja dla dziecka.

A jakie objawy możemy zaliczyć do stresu adaptacyjnego?

MU: Stres adaptacyjny ma to do siebie, że jest tam cały wachlarz zachowań. Mogą to być nawet zachowania agresywne, kiedy dziecko wraca z przedszkola to może na przykład uderzyć siostrę, brata, może w nas celować kopniaki, bo ma w sobie złość. Nie rozumie, dlaczego musiało iść w takie miejsce, gdzie totalnie nie chciało. Mogą pojawić się trudności z jedzeniem, gorszy sen w tych pierwszych tygodniach, ale nawet w miesiącach. Trzeba tu zaznaczyć, że u każdego dziecka adaptacja trwa zupełnie inną część czasu. U jednego dziecka potrwa kilka dni, u innego pół roku. I wszelkie zachowania inne niż dotychczas, podczas tej adaptacji, powiedziałabym, że są do przyjęcia. I co możemy wtedy zrobić, to dawać dzieciom jak najwięcej poczucia bezpieczeństwa i przewidywalności. Na pewno nie ułatwi tego procesu kolejna zmiana – np. nowy zwierzak w domu, nowy stos zabawek, bo to wszystko są bodźce.

Ile może trwać taki stres? I kiedy powinniśmy zacząć się martwić, jeżeli nie chce dziecko się zaaklimatyzować i lęk przed rozstaniem nie mija?

MU: Raczej nie myślałabym tutaj, ile to może trwać. Bardziej myślałabym o tym, żeby obserwować czy to się nasila czy blednie i czy to zmienia się w ciągu dnia. Moment wyjścia z przedszkola jest dalej stresujący, dziecko dalej przeżywa emocje, ale jak widzimy, że dwie, trzy godziny po przedszkolu dziecko pokazuje, że czuje się dobrze, napięcie mija i wraca poczucie bezpieczeństwa – to dobra oznaka. Jeżeli zaś widzimy, że ten stres jest niezmiennie stały albo nawet nasilający. Wtedy pierwsze co, porozmawiałabym z paniami przedszkolankami i poszukała wspólnie rozwiązania, co możemy zrobić, żeby dziecku pomóc. Panie na pewno skorzystają z naszych wskazówek, bo to my dziecko znamy najlepiej. Czy np. naszemu dziecku pomaga łyk wody, czy chwila samotności i wtedy opiekunki mogą zastosować to w przedszkolu. To są niuanse, które mogą naprawę pomóc. Musimy współpracować. Dużo jest czynników, które powinniśmy wziąć pod uwagę, bo może faktycznie jest tak, że nasze dziecko nie jest jeszcze gotowe, aby pójść do przedszkola.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. Archiwum prywatne

 

 

Komentarze