Tuż przed wyborami parlamentarnymi w Polskiej Żegludze Bałtyckiej doszło do masowego aneksowania umów, które miały zapewnić „miękkie lądowanie” w razie przegranej Prawa i Sprawiedliwości.
Prawie 2,2 mln zł – taką łączną kwotę odpraw musiałby wypłacić kołobrzeski armator, w przypadku chęci zwolnienia kilkunastu osób zatrudnionych w spółce w czasach rządów PiS. Aneksów do umów dokonywano jesienią, przed zbliżającymi się wyborami. Zarząd zapewnił sobie i zaufanym pracownikom odprawy sięgające nawet 15-miesięcznych pensji.
Kolejną aferę w PŻB ujawnił sekretarz stanu w ministerstwie infrastruktury Arkadiusz Marchewka, który podzielił się informacją dotyczącą audytów przeprowadzanych w państwowych spółkach branży morskiej. – W Polskiej Żegludze Bałtyckiej S.A. tuż przed wyborami doszło do masowej akcji zmian umów o pracę. Po co? Po to, żeby nie robić, a zarobić. Kadrze kierowniczej i wybranym pracownikom zapewniono w przypadku zwolnienia dodatkowe apanaże w wysokości 15 miesięcznych pensji. Wśród tych, którym zmieniono warunki zatrudnienia, jest żona prominentnego polityka PiS. Teraz wspólnie z mężem startują w wyborach samorządowych. Te zmiany w umowach o pracę skutkują obciążeniem spółki kwotą w wysokości ponad 2 milionów zł. Zleciłem wstrzymanie tych wypłat – poinformował Marchewka.
Te doniesienia szokują pracowników PŻB. Związki zawodowe działające w spółce nie kryją oburzenia. – Przyjęliśmy to z przerażeniem. Nie spodziewaliśmy się, że ustępujący zarząd tak zabezpieczy swoich kolegów i koleżanki. To są ludzie, których my w tej firmie od początku nie chcieliśmy, ale zostali przez PiS narzuceni do Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Teraz tym osobom zapewniono wysokie odprawy, a chciałbym zaznaczyć, że dzieje się to w sytuacji, gdy załoga od dawna nie może doczekać się podwyżek – komentuje Eugeniusz Matuszczak, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego przy PŻB S.A. – Nikt o tych aneksach nie wiedział. To zostało tak sprytnie zrobione, że to nie wypłynęło aż do tej pory. Dla nas to jest żenujące, że do tej pory kilkukrotnie występowaliśmy o jakieś nagrody, premie, podwyżki i zawsze dla załogi było stanowcze „Nie”. Dla swoich można było jednak zabezpieczyć „miękkie lądowanie” – dodaje Maria Kucharska, przewodnicząca Międzyzakładowego Związku Zawodowego „Solidarność” przy PŻB.
Jak słyszymy w PŻB przy uwzględnieniu wszystkich kosztów łączna suma, jaką armator musiałby przeznaczyć na zwolnienia pracowników chronionych specjalnymi umowami sięgałyby jeszcze większych pieniędzy niż wskazywał minister Marchewka. Mowa tu nawet o kwocie 2,8 mln zł.
Obecnie trwa szczegółowa formalno-prawna analiza zawartych aneksów. Jej celem jest wypracowanie rozwiązania, które uchroni Spółkę przed poniesieniem znacznych oraz nieuzasadnionych kosztów – przekazał nam natomiast Michał Arciszewski, rzecznik prasowy PŻB
Do tematu jeszcze wrócimy.