Całe Polskie wybrzeże pieszo planuje pokonać pan Michał Kiełbasiński – wszystko po to, by zebrać pieniądze na rzecz zniszczonego w powodzi schroniska dla zwierząt na terenie Kłodzka.
Spotkaliśmy się w Kołobrzegu tuż po tym, jak pan Michał przeszedł w jeden dzień 63 km. Był to dzienny rekord całej wyprawy, która rozpoczęła się 13 października w Piaskach. Metę wyznaczono w Świnoujściu. M. Kiełbasiński chce sprawdzić ile kilometrów trzeba przejść w „realu” od granicy z Rosją do granicy z Niemcami pokonując ujścia rzek przez pobliskie lub niezbyt bliskie mosty, omijając rozliczne porty i poligony, albo tereny z zakazem poruszania się po plaży, a jednocześnie pomóc zwierzakom, którym trzeba pomóc jeszcze przed zimą. Jak wyglądają jego dni? – Wstaję o 5 rano, składam obozowisko i pakuję wszystko do zmajstrowanego przeze mnie wózka, które jest zarazem moim łóżkiem i po prostu wędruję i namawiam napotkanych ludzi, żeby wpłacili 1 złoty i przyczynili się do odbudowy tego schroniska. Taki dzień trwa kilkanaście godzin. Moje tempo to około 5 kilometrów na godzinę. Dziennie pokonuję od 50 do 60 kilometrów i idę w stronę zachodu – opowiada pan Michał, który ma wielkie doświadczenie z ultramaratonów.
Na trasie spotyka się z wielką życzliwością ludzi, którzy oferują noclegi, pożywienie, a nawet pomoc w naprawie wózka, który odczuwa już mocno przebyte kilometry. Pan Michał pomimo setek kilometrów w nogach systematycznie zmierza do celu. – Ja podkreślam, że to nie jest wyścig. Najważniejsze, żebym dotarł do celu, a w tym czasie znalazł wystarczająco dużo osób, które dorzucą złotówkę dla schroniska – zaznacza wędrowiec.
Pan Michał zaznacza, że liczy się właśnie każda złotówka. Całą akcję można wesprzeć TUTAJ.