“Nie zakładam przegrywania” – rozmawiamy z Damianem Mieczkowskim przed debiutem w KSW

To już w sobotę, 21 stycznia w Szczecinie. Reprezentujący Berserkers Team Damian Mieczkowski z Kołobrzegu stoczy swój drugi pojedynek zawodowy MMA, a pierwszy w najbardziej prestiżowej w naszym kraju (i Europie) federacji KSW. Oficjalnie to starcie dodano do karty walk gali KSW 78 we wtorek 3 stycznia,  a my zaraz po tym fakcie rozmawialiśmy telefonicznie z kołobrzeskim fighterem.

 

Gazeta Kołobrzeska: Dla ciebie to była tylko formalność, bo już wcześniej znałeś nazwisko swojego przeciwnika, prawda?

Damian Mieczkowski: Tak, ale obowiązują mnie stosowne zapisy w kontrakcie, dlatego nie mogłem tego wyjawić wcześniej. Już więc od pewnego czasu przygotowuję się do tej walki, co nieco wiedząc o przeciwniku.

 

Co najistotniejszego o nim wiesz?

Walczył dwa razy (w zawodowym MMA – red.) i o tyle na moją niekorzyść, że szybko te walki kończył. Wraz ze moim sztabem trenerskim w rozpracowywaniu Dzikowskiego posiłkowaliśmy się głównie jego walkami amatorskimi. Trochę o nim wiem, aczkolwiek zawsze plan jest planem, a każda walka weryfikuje to wszystko, bo sytuacja zmieniać się może jak w kalejdoskopie.

 

Rywal jest o 9 lat młodszy, za to o 9 cm wyższy. Ta różnica wzrostu to poważna trudność dla ciebie?

On mierzy 192 cm, ja 183 cm, ale tu w Kołobrzegu też się biłem z chłopakiem, który miał 190 cm. W kategorii średniej nie należę do wysokich zawodników, więc jestem jakby przyzwyczajony do tych wyższych ode mnie przeciwników. Mamed Chalidow ma ten sam wzrost co ja i daje sobie radę nawet w cięższej wadze. Nie porównuję  się poziomem z Mamedem tylko wzrostem, mając z kogo czerpać to, co dobre w takich sytuacjach.

 

Dzikowski swoją zwycięską walkę z Mrukiem zakończył akcją w parterze rozpoczętą efektownym kopnięciem w głowę i może rozochocony tym udanym debiutem w KSW teraz zechce powtórzyć ten schemat akcji w walce z tobą. Pewnie bierzesz to pod uwagę…

No tak, spodziewam się, że będzie chciał kopać. Tyle tylko, że ja też lubię kopać, bo wywodzę się z takich sportów. Spodziewam się też, że spróbuje mnie zaskoczyć w stójce i zechce szybko zejść do parteru. A na parter ja akurat też liczę bardzo, bo przyznam, że tu czuję się o wiele lepiej niż w stójce. Możliwych scenariuszy jest dużo. Ja wiem jedno: że on będzie miał problem, bo ja jestem zawodnikiem wszechstronnym.

 

Jak wyglądają twoje przygotowania do tego boju?

Jestem na zgrupowaniu naszej dywizji w Stargardzie (D. Mieczkowski jest żołnierzem – red.), gdzie trenuję od początku grudnia w Berserkers Team Stargard pod okiem Tomka Stasiaka. Stamtąd pojadę na KSW i potem wrócę, żeby przygotować się do lutowych Mistrzostw Wojska Polskiego w MMA. Przed tym obozem standardowo jeździłem do Szczecina kilka razy w tygodniu, gdzie mam dobrych sparingpartnerów i super trenerów jak choćby Piotra Bagińskiego i Michała Materlę, którzy zawsze fachowo doradzą. A ponieważ Michał też przygotowuje sie do walki na tę galę, więc miałem możliwość sparowania z nim, a to to są bardzo cenne doświadczenia.

 

Będzie to twoim atutem, że Dzikowski jest z Wielkopolski, reprezentuje klub wrocławski, a ty – chociaż już nie w Kołobrzegu, to znów powalczysz w swoim regionie?

Chyba tak, choć tak naprawdę nie ma dla mnie większego znaczenia czy to jest Szczecin, czy Warszawa lub Kraków. Ale na pewno nie będzie to taki paraliż, jak wtedy przed swoją kołobrzeską publicznością.

 

Gdy rozmawialiśmy w grudniu wspomniałeś, że kontrakt z KSW nie będzie tylko na jedną walkę. Na ile więc?

Mogę powiedzieć tyle, że jest na więcej niż trzy. I to bez względu na wyniki, choć widomo, że jeśli przegra się 2-3 walki z rzędu, to trzeba się jakoś odbudować i może to zająć trochę czasu. Ja nie zakładam jednak przegrywania (uśmiech) i mam nadzieję, że  trochę powalczę w tym roku. Moja kategoria wagowa w KSW jest bardzo mocno obsadzona, dlatego trzeba będzie sobie jakoś małymi kroczkami torować drogę w gorę. A są tu m.in. Mamed Chalidow, Michał Materla, Tomek Romanowski, Damian Janikowski i jeszcze wielu bardzo dobrych zawodników.

Rozmawiał Sławomir Jasicki

Komentarze