Pani Olena z dwójką maleńkich dzieci uciekła przed wojną

W nocy, z piątku (25 lutego) na sobotę, do małej wioski pod Kołobrzegiem, do Przećmina dotarła pani Olena z mężem Romanem, miesięczną córeczką Emilką, 1,5 rocznym synkiem Romanem, szwagrem Piotrem i kuzynem Tolkiem. Cała rodzina uciekła przed okrutna wojną,  z maleńkiej wioski pod Wołyniem.

Antonina Bednarczyk z Przećmina nawet przez moment nie wahała się, kiedy Tolek, Ukrainiec pracujący w Polsce na budowie zapytał, czy udzieli schronienia jego rodzinie. – Co miałam robić? Powiedziałam przyjeżdżajcie i czekałam na nich – wspomina.

Olena ma 21 lat, jej córka Emilka  zaledwie miesiąc, a syn 1,5 roku. Pochodząca z wioski, pod Wołyniem rodzina w obawie przed śmiercią bez chwili zastanowienia podjęła decyzję  o ucieczce do Polski. Zdesperowana kobieta, choć nie posiada prawa jazdy, wsiadła w samochód i dojechała do granicy, gdzie po polskiej stronie czekał na nią mąż. Wraz z nią w aucie jechało…12 osób, w tym ośmioro dzieci.
– Żona nie musiała tak długo, jak inni czekać w kolejce przed granicą, bo w samochodzie była dwójka malutkich dzieci. A już po przekroczeniu granicy zamieniliśmy się miejscami i już do Przećmina przyjechaliśmy razem. – opowiada pan Roman. Ukraińcy zszokowani są ogromem pomocy, jaką otrzymali tuż po przekroczeniu polskiej granicy i znalezieniu bezpiecznego schronienia u Bednarczyków. – Decyzję o ucieczce podjęliśmy bardzo szybko. Musieliśmy przecież ratować życie naszych dzieci. Nie było chwili do zastanowienia, gdy nad głowami latały rosyjskie samoloty i w każdej chwili mogła na nasz dom spaść bomba. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadłam do auta. Bardzo się bałam, bo jechałam bez prawa jazdy, ale w tamtym momencie miałam w głowie tylko uratowanie życia dzieciom – wspomina pani Olena. Kobieta opowiada, że dopiero po przyjeździe do Przećmina, po rozpakowaniu walizki zobaczyła, że zabrała z sobą zaledwie kilka sztuk pampersów i niewiele ubrań. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięła pani Antonina. – Uspokoiłam Olenkę, że następnego dnia pojedziemy do Kołobrzegu i kupimy najpotrzebniejsze rzeczy – wspomina. Kobieta postanowiła również o pomoc poprosić kołobrzeżan, bo dla dzieci potrzebny był także wózek, pampersy, chusteczki, jedzenie. . Napisała więc  na portalu społecznościowym, że pod jej dach trafiła rodzina Ukraińców z małymi dziećmi, która potrzebuje wsparcia.  – Odzew był ogromny. Nie spodziewałam się, że tyle ludzi będzie chciało pomagać. Otrzymaliśmy mnóstwo rzeczy dla dzieci, dla Oleny, Romana, Piotra. Ludzie przywozili odzież, ktoś dał wózek, ktoś inny bujaczek. W pewnym momencie rzeczy było tak dużo, że część z nich oddaliśmy innym potrzebującym. Bardzo serdecznie wszystkim dziękuję za pomoc – mówi pani Antonina. Za pomoc i okazane serce kołobrzeżanom dziękuje również ukraińska rodzina. – Jesteście niesamowici, wspaniali, serdeczni. Daliście nam schronienie przed wojną i dbacie o nas – dziękują ze łzami w oczach Olena i Roman.

Komentarze