Sam poderżnął sobie gardło, czy ktoś mu pomógł?

Sekcja zwłok i badania laboratoryjne 39-latka, którego ciało znaleziono wczoraj w murowanej altance w Ustroniu Morskim ma dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie w jaki sposób zginął mężczyzna. Śledczy biorą pod uwagę dwie wersje: zabójstwo, albo samobójstwo.

O tej sprawie pisaliśmy już wczoraj. Byliśmy również świadkami zatrzymania mężczyzny, którego policjanci skutego w kajdanki wyprowadzali z obiektu i młodej kobiety. Zwłoki syna znalazła matka, z którą niepełnosprawny ruchowo 39-latek przyjechał z Wielkopolski. Tego dnia rodzina miała po krótkim wypoczynku wracać do domu. Matka weszła do pomieszczenia, aby obudzić syna, niestety okazało się, że ten leży w kałuży krwi, a na jego szyi widnieje spora rana.  Na miejsce wezwano lekarza, który stwierdził zgon mężczyzny, policję i prokuratora. – Śledczy ustalili, że 39-latek kilka lat temu uległ wypadkowi, w wyniku którego poruszał się na wózku inwalidzkim i wiemy, że skutki tamtego zdarzenia odczuwał fizycznie cały czas. Stąd też, na tym etapie postępowania nie można jednoznacznie stwierdzić, czy doszło do zabójstwa czy samobójstwa – mówi Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Wyjaśnił, że w tej chwili śledczy prowadzą postępowanie z art., 148 Kodeksu Karnego:  „Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”., jednak w toku prowadzonego śledztwa nie wykluczają również wersji z samobójstwem.

Więcej o sprawie w papierowym wydaniu Gazety Kołobrzeskiej w piątek 24 września.

Komentarze