Kołobrzeska prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące śmierci 21-letniego Czecha, który w ubiegłym roku wypadł z balkonu jednego z miejscowych sanatoriów wraz ze swoją partnerką. Zdaniem śledczych doszło do nieszczęśliwego wypadku.
Działania prokuratury dotyczyły wydarzeń ostatniego dnia października ubiegłego roku. Wszystko po tym, gdy 21-letni mężczyzna pochodzący z Czech wraz ze swoją 23-letnią partnerką wypadł z balkonu na trzecim piętrze budynku. Do Kołobrzegu przyjechali dzień wcześniej. Jak ustalili śledczy na podstawie zeznań świadków i nagrań z monitoringu, para powróciła do swojego pokoju w godzinach wieczornych, a w pokoju nikt jej nie odwiedzał. Na drugi dzień, około godziny 9 rano młodzi ludzie zostali odnalezieni leżący na betonie bezpośrednio pod balkonem. Zauważył ich jeden z pracowników sanatorium. Natychmiast wezwał pogotowie i policję. Oboje poszkodowani trafili do kołobrzeskiego szpitala. Kobieta upadek przeżyła i w szpitalu wracała do zdrowia. Mężczyzna zmarł w szpitalu kilka dni później.
Śledczy przesłuchali 23-letnią Słowaczkę miesiąc po zdarzeniu. Zeznała wówczas, że nie pamięta samego upadku, jak i okoliczności, w jakich znalazła się w szpitalu. Powiedziała, że z chłopakiem chcieli w Polsce zostać na dłużej, poszukać pracy i razem układać sobie życie. Odrzucała podejrzenia o próbę samobójczą. Po trwającym blisko rok śledztwie prokuratura ostatecznie zamknęła sprawę. Nie znaleziono bowiem żadnych dowodów na popełnienie przestępstwa. Nic nie wskazuje na udział w zdarzeniu innych osób.