W kołobrzeskiej szkole najpopularniejsza bez dwóch zdań pomidorowa

Jak nakłonić uczniów do jedzenia warzyw i owoców, jakie są ich ulubione dania i czy wśród kołobrzeskich uczniów jest wielu alergików odpowie Paulina Dudała, która od trzech lat prowadzi liczne szkolne i przedszkole stołówki w naszym mieście.

Co lubią jeść nasi kołobrzescy uczniowie?

Niestety, nasi kołobrzescy uczniowie są nauczeni jedzenia w fastfoodach. Ale dzięki temu, zaczęłam wprowadzać w „dziewiątce” w Podczelu tak zwane kuchnie świata. Zaczęłam kombinować z różnymi produktami – tak, żeby dzieci poznały inne, nowe smaki. Inną kuchnię i udało się. Dzieciaczki poznały jak smakuje curry, jak smakuje kurkuma, jak smakuje lekko ostry smak, słodko-kwaśny i przypadło im to wszystko do gustu. Mało tego, jak była w danym dniu kuchnia meksykańska, zakładałam sombrero. Jak była kuchnia tajska, miałam elementy stroju tajskiego. Jak hiszpańska, nie zabrakło w moich włosach róży i udawałam Hiszpankę. Dzieci się wtedy naprawdę cieszyły  i dzięki temu były ciekawe potraw i jadły.

A co w takim jadłospisie szkolnym możemy znaleźć?

Jadłospisy są bardzo rozbudowane, nie są powtarzane. Wprowadzamy swoje nazwy niektórych dań – jak zupa a la pizza. Nie używamy na przykład zwykłej nazwy zupa szczawiowa, bo wiadomo, że dzieci aż tak by się nie zainteresowały. My nazywamy ją w jadłospisie zupą Shrekową Chcemy zachęcić dzieci do jedzenia na różne sposoby, bo nie zawsze jest to łatwe. Serwujemy naprawdę różne potrawy uczniom, jak na przykład naleśniki meksykańskie. Przemycamy bardzo dużo warzyw. Szczególnie właśnie w zupach. Dzieci nawet o tym nie wiedzą, że zajadają pietruszkę czy selera. Wprowadziłam w szkołach również sałatki, które cieszą się naprawdę dużym zainteresowaniem. Dzieci zaczęły jeść kolorowe, zdrowe sałatki, co mnie bardzo cieszy.

Jak udaje się nakłonić dzieci do zdrowego jedzenia?

Trzeba mieć na to patent. Najlepiej kolorowy patent. Trzeba dzieci zachęcić – powiedzieć „zobacz”, „posmakuj”. Dać im gwarancję, że jak nie będzie im smakować, zrobimy im coś innego. A jak już spróbują, nie narzekają. Tak samo szukamy zdrowej alternatywy do fastfoodów. Robimy sami „cheeseburgery”. Z dobrej jakości filetem, z naszą panierką. Robimy bułeczki, dodajemy warzywa – sałatę lodową, pomidora, ogórek, rzodkiewka. To wszystko jest naprawdę kolorowe i dzieci po to sięgają.

Czyli pięć porcji warzyw i owoców na pewno w takich jadłospisie się znajdzie?

Oczywiście. Dzieciom przedszkolnym nie dajemy na przykład owoców tak po prostu. Dzieci jedzą oczami, dlatego robimy im bukiety owoców. Trzeba podchodzić do tego z pasją i sercem i to naprawdę działa.

Czy dzieci biorą udział w układaniu menu? Bierzecie pod uwagę ich zdanie?

Pomagają, oczywiście. Mamy tak zwany „pomysłownik kulinarny”, do którego anonimowo uczniowie wrzucają swoje pomysły na najbliższe dni. Często są karteczki z pomysłami na frytki, placki ziemniaczane czy kopytka. Oczywiście, skłaniamy się do tego, ale jak robimy frytki, to oczywiście dodajemy do nich smaczną zieloną sałatkę.

A jakbyśmy mieli wybrać jedną ulubioną potrawę wśród naszych uczniów, to co to by było?

Pomidorowa. Z czego się cieszę, bo jest to niesamowicie pożywna zupa. Jest w niej bardzo dużo warzyw, z czego dzieci sobie nawet nie zdają sprawy.

A jakie normy żywieniowe muszą być zachowane, prowadząc stołówkę szkolną?

Dziecko musi mieć w jadłospisie ziemniaka, kaszę, ryż, makaron. Musi być dużo warzyw i owoców. Nabiał, mleko. Raz w tygodniu jest obiad bezmięsny.

A czy są wśród kołobrzeskich uczniów wegetarianie?

W szkołach podstawowych nie. Mam w internacie przy Zespole Szkół im. H. Sienkiewicza weganki i wegetarianki. Są to zazwyczaj dziewczyny.

A jak z alergikami?

Naprawdę uczniów z nietolerancją pokarmową jest niewielu. Są to pojedyncze przypadki uczulenia na laktozę, orzechy czy paprykę. Co w sumie jest zaskakujące.

Czy świadomość dzieci i młodzieży odnośnie zdrowego odżywiania wzrasta?

Wzrasta. Wiedzą, że powinni jeść zdrowo i jakie są tego plusy. Z dziećmi trzeba rozmawiać. Często, jak jestem w szkole, zaczepiam uczniów i dopytuję co zjedli dzisiaj, a na co mają ochotę, co im ostatnio smakowało. Więc mam informacje z pierwszej ręki i bardzo często z nich korzystam.

A ciężej jest trafić w gusta maluszków w przedszkolach czy starszych uczniów?

Tych starszych, zdecydowanie. Maluszki zjedzą bez problemu, uczą się dopiero tego wszystkiego, nowych smaków i są nimi zaciekawione. Starsi uczniowie już trochę wybrzydzają, bo mają większą świadomość albo najedzą się „na szybko” pizzerkami czy pączkami i później stwarza to problem.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję.

Komentarze