„Życie jest przygodą” – kołobrzeżanin pokazuje jak realizować marzenia

„Życie jest przygodą”

Islandia – kraj oddalony od Polski o 3 tysiące kilometrów stał się przepustką do realizacji marzeń Dawida Siódmiaka. Dzięki pracy zagranicznej realizuje marzenia o podróżach zagranicznych, a jego losy w internecie śledzą setki tysięcy widzów.

Dawid Siódmiak to kołobrzeżanin, który pokazuje, że życie na emigracji nie musi być codzienną rutyną polegającą na nadgodzinach spędzonych w pracy, a rozłąka z rodziną nie oznacza samotności i poświęceniu wszystkiego w celu zarobkowym. Może okazać się znalezieniem zupełnie nowej drogi do szczęścia i realizacji marzeń. W jego przypadku marzeń o zwiedzaniu świata. Przepustką do kolejnych wyznaczonych celów okazało się porzucenie dotychczasowego życia, wyjście ze strefy komfortu i wyjazd na Islandię. Dodatkiem do całej historii są relacje prowadzone w Internecie gromadzące coraz większą popularność.

 

Jak to się zaczęło?

Dawid jest absolwentem kołobrzeskiego Zespołu Szkół Ekonomiczno-Hotelarskich. Dzięki ukończeniu technikum zdobywał doświadczenie zawodowe w jednej z prestiżowych kołobrzeskich restauracji, pracował również w miejscowych hotelach. Jako nastolatek jak wielu równieśników zarabiał na pierwsze podróże handlując popcornem na kołobrzeskiej plaży. Ukończył też studia na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie kształcił się na kierunku Turystyka i Rekreacja. –Po studiach chciałem zostać pilotem wycieczek, zrobiłem pięć wyjazdów po Polsce, zacząłem cieszyć się życiem, bo zdobywałem doświadczenia i spełniałem marzenia, ale wszystko zmienił koronawirus. Na miesiąc wróciłem do gastronomii, ale po miesiącu zamknięto restauracje i wszystko się zatrzymało. Można powiedzieć, że to był dla mnie czas takiej po prostu egzystencji, bo byliśmy pozamykani w domach. Wszystkie pieniądze, które zarobiłem wcześniej to przejadłem. Okazało się, że dwie „nogi” zawodowe na których stałem nie dawały mi w Polsce kompletnie szans w obliczu pandemii, bo turystyka i gastronomia „leżały” – wspomina Dawid. Gdy tylko udało mu się zaszczepić, co było wówczas warunkiem wyjazdu zagranicznego, natychmiast znalazł pracę w Hamburgu. – Tam spotkała mnie wielka skrajność, bo najpierw sprzątałem ulice, a po chwili pracowałem już jako szef kuchni na luksusowym statku – opowiada kołobrzeżanin. Następnie wziął udział w projekcie „Z lasu do miejsca pracy”. – Był on skierowany do osób bezrobotnych. Przez tydzień mieszkaliśmy po prostu w lesie. Mieliśmy tam trenerów, którzy ćwiczyli z nami tak zwane umiejętności miękkie, ale dla mnie najważniejsze, że spotkałem w tym lesie moją ukochaną partnerkę Monikę, z którą jestem do dziś – mówi Dawid. Następnie już wspólnie pojechali do Francji, gdzie w Alpach pracowali po prostu w pralni. To tam znaleźli ofertę pracy na Islandii, z której szybko skorzystali, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

 

Islandia

Islandię zamieszkuje niespełna 400 tysięcy osób. Biorąc pod uwagę rozwój kraju pod względem turystycznym i fakt, że wyspę odwiedza rocznie już nawet 2 miliony osób, rodowici Islandczycy nie są w stanie samodzielnie zapewnić zatrudnienia w sektorze turystycznym. To otwiera drogę dla emigrantów z całego świata, choć warto zaznaczyć, że najliczniejszą mniejszość narodową w kraju stanowią Polacy. – Pracę znaleźliśmy po wymienieniu zaledwie dwóch maili. Jest to taki mały guest house, hostel na 60 miejsc noclegowych. Z prezentacji w Power Poincie uczyliśmy się wszystkiego: obsługi klienta, bookingu, jak sprzątać, przygotowywać śniadania. Rzucono nas więc od razu na głęboką wodę. Mieliśmy tu zostać na dwa miesiące, a zostaliśmy na pół roku i taki rytm utrzymujemy do dziś: pół roku pracy, pół roku wolnego – tłumaczy „Siódmy w świecie”. To właśnie na wyspie jego podróżniczy blog o takim tytule zaczął rozwijać się w szybkim tempie.

Dawid nie ukrywa, że motywacją do wyjazdu w tym kierunku były pieniądze. – Nie rozumiem tego, że ludzie nie mówią o tym otwarcie. Ja staram się przełamywać ten temat tabu. Gdybyśmy bardziej otwarcie mówili o pieniądzach, to może mielibyśmy więcej motywacji do zmian w swoim życiu – uważa Dawid, który pracując na zwykłym stanowisku jest w stanie odłożyć 10 tysięcy złotych miesięcznie. Jak to możliwe? – Po prostu, nocleg i wyżywienie zapewnia nam pracodawca. Opłaty za prąd czy wodę są niewielkie. Zarabiając 12 tysięcy można spokojnie odkładać pieniądze nie biorąc przy tym nadgodzin, a mając przy tym piękne widoki, czyste powietrze, góry, ocean. Nikt nie ma pretensji o to, że moją robotę zrobię w siedem godzin zamiast ośmiu. Później od razy biorę plecak i za chwilę jestem w górach – relacjonuje „Siódmy”, który bardzo docenia walory miejsca swojej obecnej pracy. – To czyste  powietrze jest takim atutem, że mieszkając w dużym polskim mieście nawet sobie nie zdajemy z tego sprawy – opowiada bloger, który zachęca do turystycznych wyjazdów na wyspę. – Koszt biletu lotniczego w jedną stronę to czasem tylko 250 złotych. Ktoś może mówić, że owszem, Islandia jest droga, ale pamiętajmy, że natura jest za darmo. Do parków wchodzimy za darmo, niektóre gorące źródła też mamy darmowe. Zimą co chwila są zorze, latem pola fioletowego łubinu, od października do grudnia są renifery na polach. Niemal w każdym miesiącu można zobaczyć tam coś wyjątkowego – zachęca podróżnik.

 

„Siódmy w świecie”, czyli codzienność w internecie

Jednocześnie wspomniana wyżej forma pracy i atrakcyjne miejsce pobytu daje Dawidowi możliwość rozwoju kanałów prowadzonych w mediach społecznościowych. Główną platformą, na której działa jest Instagram, ale swoje kanały prowadzi także na TikToku czy Youtube.  Łącznie jego poczynania śledzi stale blisko ćwierć miliona osób, a poszczególne nagrania osiągają nawet milionowe zasięgi. Filmiki poruszają tematykę pracy na wyspie, ale również są poradnikiem dla turystów chcących eksplorować Islandię. – Myślę, że ludzie doceniają to, że nikogo nie udaję, ale pokazuję, jak wygląda to życie naprawdę. Jeśli akurat poleruję toaletę, to nie mam problemu, żeby to pokazać. Gdy jestem w górach, to po prostu o nich opowiadam – mówi Dawid. Wraz z rozwojem kanału postanowił też pomagać innym osobom planującym zarobkowy wyjazd zagraniczny. Regularnie udostępnia ciekawe oferty pracy na wyspie, dzięki którym zatrudnienie na Islandii znalazło już 300 osób. Napisał wraz z partnerką również ebooka będącego poradnikiem dla osób szukających pracy za granicą. Dzięki rosnącej popularności jest zapraszany na spotkania, w czasie których opowiada w polskich miastach o swojej pracy i podróżach. – To miłe, gdy spotykam osoby, które rzeczywiście śledzą moje poczynania, a wśród nich zarówno ludzie młodzi, jak i starsi – mówi podróżnik. Social media stały się również kolejnym źródłem finansowym, które pozwala na realizację marzeń dotyczących wyjazdów.

 

 

Na szlaku

Dochód z każdego sezonu pracy (a obecnie także z działalności w internecie) Dawid wraz z partnerką przeznacza oczywiście na podróże. W efekcie około sześć miesięcy w każdym roku poświęca na pracę, by kolejne sześć jeździć po świecie. Zawsze planuje też dużą eskapadę w jeden z dalekich zakątków świata. W Azji spędził 108 dni, w Nowej Zelandii i Australii 115. Lista miejsc, w których był jest tak długa, że trudno mu zdecydować się na jedno, które wspomina najlepiej.- Nowa Zelandia była moim marzeniem od 20 lat. Chcieliśmy wraz z Monią spędzić tam 90 dni. Przekalkulowaliśmy, że kupno campervana wyjdzie taniej niż wynajem go na ten okres. Kupiliśmy więc samochód za równowartość 30 tysięcy złotych. Podróżowaliśmy nim przez trzy miesiące, a później sprzedaliśmy jeszcze z zyskiem, bo włożyliśmy w niego trochę pracy – opowiada „Siódmy w świecie”.  – Taka podróż pokazała nam również, jak wygląda biurokracja w tym kraju, a w zasadzie jej brak. Sprzedaż auta zajęła nam 15 minut, wypełniliśmy jeden dokument na poczcie. Nie trzeba żadnych wizyt w wydziale komunikacji, zmian tablic rejestracyjnych. Całość można było załatwić w niedzielę, bo banki też normalnie pracują – zaznacza Dawid.

 

Mamo żyję

Charakterystycznym motywem pojawiającym się w jego relacjach jest karton z napisem „Mamo żyję”. To element, który zamieszczał na zdjęciach od początku swoich podróży, a z czasem stał się jego znakiem rozpoznawczym. – Nie zawsze było tak, że mama mogła codziennie sprawdzić relację w internecie i dowiedzieć się gdzie jestem. Pierwszy karton z tym napisem wykonałem w Maroku i po prostu wysłałem mms-em. Wyszedłem z założenia, że taki obraz wyraża więcej niż tysiąc słów. Z czasem pomyślałem o tym, by w ten sposób promować po prostu taką ideę, by w ten sposób komunikować się z mamami, bo zdałem sobie sprawę, że podobny stres związany z wyjazdami dzieci mają wszystkie matki – mówi podróżnik. Efektem jego popularności w internecie jest również nawiązywanie różnego rodzaju umów współpracy. Jedną z nich jest choćby reklama sieci komórkowej T-mobile powstała na motywach „Siódmego w świecie” i słynnej już akcji z napisem na kartonie. Siła internetu jest tak duża, że wręcz zaskakuje samego podróżnika. – Zdarzyło mi się nawet, że ktoś rozpoznał mnie na szlaku w Nowej Zelandii. To niesamowite – nie ukrywa kołobrzeżanin.

Po każdej podróży Dawid wraca do rodzinnego Kołobrzegu. Biorąc pod uwagę wszystkie kraje, które odwiedził nadal uważa, że nasze miasto nie ma się czego wstydzić. – Będąc  na przykład w Kambodży czy na Filipinach czasem zachwycamy się jaki ten świat jest piękny, a nie doceniamy tego, co mamy na miejscu. Przyjeżdżam tu co kilka miesięcy i za każdym razem widzę, jak Kołobrzeg się rozwija i nie mamy się czego wstydzić. Widzę jednak pole do rozwoju sportów wodnych, ja surfing czy windsurfing – zaznacza „Siódmy”, który powoli przygotowuje się do kolejnych wypraw. – Od dwóch miesięcy mam wolne, lecz pewnie wkrótce gdzieś wyjadę. Decyzja o tym gdzie jeszcze nie zapadła. Zaplecze finansowe sprawiło, że tych opcji jest tak wiele, że tak naprawdę nie wiemy, co wybrać. Świat stał się w tym momencie bardzo dostępny. Nieco przeraża mnie fakt, że mając pieniądze można kupić sobie wszystko, choćby wejście na Mount Everest – opowiada Dawid, który celuje raczej w podróże organizowane na własną rękę. W grę wchodzi też wcześniejszy powrót na Islandię i rozpoczęcie pracy już w sezonie zimowym.

Gdzie „Siódmy w świecie” pojawi się w najbliższych tygodniach? Tego dowiemy się już wkrótce z jego bloga, a biorąc pod uwagę liczbę ciekawych historii, jakie opowiedział nam podróżnik możemy zapewnić, że w przyszłości jeszcze się spotkamy.

 

Komentarze